0
1

W 1997 r. rozpoczęła się moja przygoda z żółtkami. Miałem wtedy 21 lat. Gdyby nie choroby w mojej rodzinie, pewnie nigdy bym się tak wcześnie nie dowiedział o tym cudownym lekarstwie, lecz jak to w życiu bywa – wszystko ma swoją przyczynę i nic nie dzieje się bez sensu.

Mój ojciec miał wrzody żołądka i już od dawna próbował ugasić palenie w gardle, jakie mu od 20 lat doskwierało. Woda „Zuber”, sucharki to były jego codzienne lekarstwa. Nic nie pomagało mu na dłuższą metę. Kwaśna mina, nerwica – to typowe objawy zakwaszenia organizmu, które latami go prześladowały. Kiedy dowiedział się o mądrym lekarzu z Ciechocinka, o żółtkach, które należy zjadać, w ciągu 5 dni opuścił go ból, a jego samopoczucie poprawiło się na tyle, aby zacząć zarażać tym odkryciem nas wszystkich.

Drugim żółtkożercą stała się moja, wtedy 72-letnia, babcia. Kiedy mój ojciec pomógł ją wyleczyć się z cukrzycy i opuściły ją bóle reumatyczne, powiedziała do mnie, abym także i ja spróbował. Mój ojciec już wcześniej się starał się mnie nakłonić, lecz jak to w najbliższej rodzinie bywa, mimo iż czułem, że ma rację, robiłem do kła dnie odwrotnie do te go, cze go on chciał ode mnie. Za sprawą jednak babci, jej pozytywnych zmian w cie le, rozpocząłem moje doświadczenia z żółtkami.

Kiedy zacząłem je jeść, mimo optymizmu mojego ojca i zapewnień, w mojej głowie pojawił się pewien niepokój. Lekarze, którzy byli przyjaciółmi naszej rodziny, mówili o negatywnych konsekwencjach takiej zmiany żywienia. To niemożliwe, a cholesterol? – mówili. – Z nadmiaru zjadania żółtek powstaje przecież tłuszcz, który zapycha żyły i tętnice, a to z pewnością spowoduje zawał.

Nie wolno jeść dużo jajek, bo szkodzą. Polecamy 1 na tydzień – taka była ich opinia. Takie było też stanowisko autorytetów oficjalnej medycyny, kiedy zaczynałem dietę żółtkową. Na przekór wszystkim, niesiony sukcesami mojego ojca, rozpocząłem żywienie optymalne. Wiara w optymizm mojego ojca, a także jego 5-dniowe efekty, pokonały negatywny opór we mnie i STRACH przed cholesterolem. Codzienna porcja jajecznicy, omletu z czasem zaczęła wytwarzać w moim ciele pewien rodzaj pozytywnej energii, dotąd nieznanej, z której do dzisiaj nie potrafię zrezygnować. Po miesiącu, robiąc sobie wyniki badań, odetchnąłem z ulgą. Wszystko było w normie, ja czułem się lepiej i w tym momencie, strach generowany przez autorytety medyczne, całkowicie ze mnie zszedł, a ja mogłem rozpocząć poszukiwania takiego stanu rzeczy.

Wspomniane pozytywne objawy zaowocowały zmianą w pracy mojego ojca, który właśnie na tym fundamencie stworzył w Bielsku-Białej przychodnię, która istnieje do dzisiaj i do dnia dzisiejszego zajmuje się tym tematem. Od tego momentu miałem dostęp do ludzi, którzy zdrowieli na moich oczach, a ja pomagając mojemu ojcu w pracy słuchałem historii ich życia, aby stwierdzić, czym dla nich było to cudowne odkrycie. Na własne oczy widziałem jak nogi, które nadają się do amputacji mogą się zregenerować, jak cukrzyca potrafi się cofnąć, w wyniku czego chory człowiek odstawia insulinę. Widziałem jak wieloletnie nerwice stopniowo pozwalają chorym ludziom odzyskać sprawność umysłową i wiarę w siebie. Jak w chorobie Bechterewa, skostnienie kręgosłupa potrafi się cofnąć za sprawą żółtek, masła i kolagenu, zawartych w tej nowej dla chorego formie żywienia.

Większość naszych fizycznych dolegliwości, jak się przekonałem na własne oczy, można wyleczyć, trzeba tylko wiedzieć jak. Przejście na żywienie optymalne, dla wielu okazało się bardzo dobrym wyborem, który w niedługim czasie zaowocował pozytywnymi zmianami.

Każdy kto rozpoczyna przygodę z żywieniem optymalnym, zaczyna zjadać żółtka. Chcąc nie chcąc, zaczyna je jeść – nie jak zalecono jedno na tydzień, lecz minimum 4 dziennie.

Dzisiaj za sprawą profesorów wiemy, że żółtka wcale nie szkodzą. Takim autorytetem w tej dziedzinie jest prof. Tadeusz Trziszka, który zrobił doktorat i habilitację z… jaj. Obecnie kieruje Katedrą Technologii Surowców Zwierzęcych na Uniwersytecie Przyrodniczym we Wrocławiu. O żółtkach pisze on tak:

„…To jest fenomen natury. W żółtku jest 50% suchej substancji, reszta to woda. Z tych 50% 32% to tłuszcze, 16% to białka, a 2% stanowią witaminy i związki mineralne. W tych 32% tłuszczów istotną część stanowią fosfolipidy, które są kluczowymi związkami niezbędnymi do życia, a głównym fosfolipidem jest lecytyna. Lecytyna potrzebna jest do sprawnego funkcjonowania mózgu i układu nerwowego. Fosfolipidy są w każdej komórce, tak jak cholesterol. Mogą służyć wprost do poprawy jakości życia i regeneracji tkanek. Są w nich zawarte kwasy omega-3. Jest ich relatywnie dużo, bo od 10% do 20%. Poza tym zmniejszają ryzyko odkładania się cholesterolu w naczyniach krwionośnych. Straszy się ludzi cholesterolem w jajach, a nikt nie mówi, że w żółtku jest tylko 0,3% cholesterolu, za to aż od 10% do 20% fosfolipidów, które zmniejszają odkładanie się cholesterolu.

Częścią lecytyny zawartej w jaju jest cholina, której potrzebujemy do regeneracji wątroby. Mamy w aptekach różne produkty z choliną, które mają chronić naszą wątrobę, a dwa jaja dziennie pokrywają nasze całkowite zapotrzebowanie na tę substancję” (źródło: http://www.tygodnikprzeglad.pl/).

My, optymalni zjadamy ich 4, a niekiedy 12 sztuk dziennie i nic złego nam się dzieje. Osób zjadających żółtka wciąż przybywa. Każda osoba korzystającą w tej chwili z usług Arkadii na terenie całej Polski, aby odzyskać zdrowie, zaczyna je jeść. Po latach żywienia się żółtkami okazuje się, że ich regularność spożycia odkrywa przed nami pozytywne zjawisko naszego powrotu do zdrowia fizycznego jak i psychicznego.

W ciągu 17 lat zjadłem już ponad 25 110 żółtek. Piotr Budnik, Gastro Coach, który swoimi umiejętnościami kulinarnymi mógłby z pewnością zadziwić niejedną gospodynię domową stwierdza, że zjadł ich już ponad 22 500. Internet ma to do siebie, że umożliwia nam komunikację. Na Facebooku nie tak dawno powstała grupa osób, która pod nazwą „Dieta Optymalna Kwaśniewskiego” wymienia relacje między sobą związane ze stosowaniem żywienia optymalnego opartego na zasadach zaproponowanych przez doktora. Zapytani przeze mnie jej członkowie, ile zjedli już żółtek w swoim życiu, odpowiedzieli, że ponad 9000 sztuk, lecz byli także i tacy, którzy przekroczyli nawet i 30000 sztuk. Wszystkie te osoby wraz ze mną zaobserwowały pozytywny wpływ żółtek na stan własnego zdrowia, dobre samopoczucie oraz wzrost sił witalnych. Ich wyniki potwierdza- ją, że tak duża ilość nie ma wpływu na podnoszenie złego poziomu cholesterolu oraz negatywne działanie wątroby. Wręcz przeciwnie, to właśnie one są źródłem dobrego cholesterolu oraz prawidłowej jej pracy.

Mimo upływu lat, od kiedy wielu z nas zaczęło się odżywiać optymalnie, społeczność nadal żyje w mroku strachu przed negatywnymi skutkami spożywania żółtek i wciąż się ich obawia. Strach rozpowszechniony przez trendy akademickiej medycyny uniemożliwia im znalezienie właściwego, prostego rozwiązania, które znajduje się na podwórku tradycyjnego polskiego gospodarstwa. Odciągając chorą społeczność od tak prostego rozwiązania, zmusza się ją do wydawania pieniędzy na lekarstwa i suplementy. Zawierają one te same, a nawet gorsze składniki, których naturalna postać znajduje się przecież w żółtku jaja kurzego. Aby temu zapobiec, pojawia się potrzeba wsparcia naszego chorego społeczeństwa naszymi przykładami. Jeżeli uważacie, że żółtka nie szkodzą piszcie proszę i publikujcie także własne historie i przypadki. Ile ich zjadacie, zjedliście i jaki w waszym przypadku przynoszą wam pozytywny objaw. Świat chorych ludzi potrzebuje dzisiaj wsparcia – dowodów, które pozwolą odnaleźć właściwą drogę powrotu do zdrowia. Niech świat dowie się za naszym udziałem, że to właśnie żółtka są bezcennym źródłem białek, tłuszczu, witamin i minerałów, którego nie należy się bać, bez których wyleczenie w dzisiejszych czasach w wielu przypadkach nie byłoby możliwe.

Piotr Kraus

Arkadia „Kraus” Bielsko-Biała

źródło optymalizm.pl

Udostępnij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *